Ali i Jon wrocili i od razu wybyli na wielka impreze pozegnalna wiec w piatek siedzialam sama ale nie mialam nic przeciwko temu. Moglam sie nacieszyc chatka. W sobote rano zdjecia zostaly zrobione i teraz moge balaganic od nowa :). W sobote wybralismy sie na zakupy i kupilam sobie po przecenie fajna sukienke, taka imprezowa bo zbliza sie komunia Jasia, slub Szymona i slub Tracy wiec bedzie jak znalazl.
Z Leeds sie nie odezwali, rozmowy maja by w piatek wiec raczej juz sie nie odezwa. Szkoda, bo to bylo 40 kawalkow ale spoko. Sa jeszcze dwie inne opcje no i spotkanie w sprawie doktoratu juz za tydzien w Southampton.
Wczoraj tez negocjowalam z Chinami. Otoz moi rodzice 5 maja obchodza 30 rocznice slubu. Ojciec juz zamowil u mnie zorganizowanie bukietu 30 roz. Z Chinami, a dokladnie z Chinskim agentem statku (bo Ojciec wlasnie tam teraz jest) negocjowalam ja. Przyniesli mu na statek bukiet 30 roz, a co. Byl nieco zaskoczony. Co prawda nie tak jak 5 lat temu, kiedy przyniesli mu 25 roz w Ameryce Poludniowej ale zawsze :)))) Ja natomiast bylam pod wrazeniem 'obslugi' bo kwiaty dostal szybciej niz w Interflorze hehehe.
W pracy sporo sie dzieje. Na poczatku tygodnia sie stresowalam ale dzis juz spoko bo powoli przeczloguje sie przez najwazniejsze sprawy. Mam o czym myslec i chcialabym sobie 'stresa' wylaczyc choc nie do konca daje rade.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz