Wczoraj jechalam do domu z uczelni i po raz pierwszy nie wlaczylam nawigacji w aucie. Poczulam sie wolna. Tak jakby nawigacja trzymala mnie w sztywnych drogowych szynach a teraz moglam zjechac na bok, zmienic trase i zrobic cos zupelnie innego i nie wiedzialabym 'ile kilometrow mi zostalo' i 'kiedy mam skrecic w lewo'. Blogoslawienstwo jechania przed siebie. :)
Kiedy czytałam Twoj post, na myśl mi przyszła stara piosenka, którą kiedyś śpiewała Maria Koterbska :-))
OdpowiedzUsuń"Mmm, tak w Polskę iść,
Tak, jak ruszali rodacy na zew.
O, ho, tak w Polskę iść
Głosząc wino, kobiety i śpiew.
O, chociażby dziś
Ruszyć jeszcze za dnia póki czas."
Pamietam jak pierwszy raz jechalismy z GPSem wlaczonym i zjechalismy zatankowac benzyne. Pani w pudeleczku powtarzala "recalculating, recalculating recalculating" z coraz wieksza desperacja w glosie, w koncu milosiernie wyjelismy kluczyk :D
OdpowiedzUsuńI pamietam jak w jednej ksiazce ktos powiedzial, ze nie nalezy kupowac przewodnikow po Wenecji bo trzeba sie tam wlasnie zgubic.
Ja tam potrafie zabladzic na prostej drodze, wiec te pudeleczka z paniami sa calkiem fajne:)