sobota, 17 kwietnia 2010

Spaaac

Rano pojechalismy do Londynu, moim samochodem. Przed poludniem pojechalismy na przymiarke slubnych garniturow Jona (Pan Mlody), Marka (Brat; swiadek) i Billa (ojciec). Ah jak chlopaki pieknie wygladali. Okazalo sie, ze nasze wysilki na silowni i dieta przyniosly niezly efekt i musza zamowic dla Jona mniejsza marynarke i wezsze spodnie :))))))

Potem Jon zaczal swoj wieczor kawalerski a ja udalam sie na spotkanie slubno-organizacyjne z przyszlymi tesciami do domu ich przyjaciol. Nie za bardzo chcialam ale cale spotkanie bylo super, srednia wieku dwa razy tyle co ja i ja, jedna. I swietnie sie bawilam. I to bez wina bo musialam wrocic jakos do domu. Niesamowite. Para, ktora nas przyjela miala piekny dom. Cztery sypialnie, a na dole jadalnia, salon, gabinet i pokoj telewizyjny. Wow! I dom tak pieknie zrobiony.

Zamartwiam sie cala sytuacja z wulkanem. Na szczescie, udalo mi sie znalezc inna opcje w razie 'W'. Otoz samolot mam w srode o 7:35 rano, jesli nie odleci to mam bilet na autokar, tak tak, AUTOKAR do Polski o 13:00. Bedzie mnie to kosztowalo duzo bolu ale w najgorszym razie bede w Polsce w czwartek rano. Jesli bede musiala jechac autokarem to potraktuje to jako socjologiczna obserwacje uczestniczaca.
Zeby tylko goscie i Pan Mlody dojechali szczesliwie.

Teraz siedze w domu sama, Jon wraca jutro pociagiem w stanie, hmmm zobacze ;) Popilam wlasnie hydroksyzyne winem wiec zaraz powinnam ladnie usnac.

Dobranoc!
x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz