środa, 28 października 2009

Update

Nalezy sie Wam, nalezy. Znow dluuugo mnie nie bylo i niestety powoli staje sie to tradycja. No coz, moze z nastaniem nowego roku akademickiego zaczne pojawiac sie tutaj czesciej. Na usprawiedliwienie dodam, ze blog wloczkowy rowniez haniebnie zaniedbalam.

A teraz od poczatku. Przeprowadzka nam sie udala. Od 26 wrzesnia oficjalnie nie mieszkam juz w Yorku tylko w Banbury. Banbury lezy niedaleko Oxfordu i jeszcze za duzo o tym miescie nie wiem. Mieszkamy na obrzezach, na duzym osiedlu nowowybudowanych domkow i mieszkan. Bardzo mi sie tutaj podoba, na okolo pola i pola ale tez do pubu mamy tylko 5 minut spacerem. W centrum bylam do tej pory tylko raz no i coz... York to to nie jest ale zle tez nie jest ;)

Mieszkanko mamy fajne, dwie sypilanie z czego druga to moj 'gabinet'. Mamy zamiar dokupic rozkladana sofe aby byl to takze pokoj goscinny. Na razie nie moge sie tylko przyzywyczaic do ogrzewania elektrycznego. To jest bardzo dziwny system. Nasze grzejniki 'laduja' sie w nocy kiedy elektrycznosc jest tansza a w dzien to cieplo oddaja. Tyle, ze rano jest dosc cieplo a wieczorem juz jakby mniej (bo grzejniki sie juz wyladowuja). Podobno mozna to jakos regulowac ale ja nie mam o tym pojecia. W lazienkach natomiast mamy takie dziwne farelki pod sufitem, ktore niby teoretycznie maja ogrzac lazienke ale tez jakos mi nie pasuja. Generalnie nie jest fanka ogrzewania elektrycznego (niestety w Banbury w zasadzie wszystkie mieszkania sa ogrzewane ta metoda).

Po przeprowadzce wyjechalam na dlugo oczekiwane wakacje do Grecjii. Ah jak ja nie moglam sie doczekac. Oczywiscie bylo super, malo kiwalo wiec tylko raz mialam chorobe morska i odkrylam tez na nia nowy sposob: siedziec jak najwiecej na pokladzie. Zwiedzilismy bardzo duzo, bylismy na Momenvasii, Krecie, Santorini, Paros, Delos, Kithnos no i w Atenach. Jedno jest pewne starozytne ruiny wcale nie robily na mnie wrazenia natomiast wszystko inne tak. Najbardziej podobala mi sie Momenvasia i Kreta natomiast Santorini (na ktore zawsze chcialam pojechac) raczej mnie rozczarowalo. Wg. zdjec w przewodnikach mialy tam byc same niebieskie domki. To jest propaganda, niebieskie domki byly dwa!!! Zdjecia z wakacji mozna obejrzec tutaj
Jedyne co za bardzo sie nie udalo to fakt, ze zbyt malo czasu spedzilsimy tylko we trojke: tata, mama i ja no ale tak to jest jak ma sie tate skipera.

Wrocilam opalona, wypoczeta i gotowa do akcji. Steskniony Jon odebral mnie z lotniska a w domu czekal bukiet lilli i czekoladki :) Moi rodzice mieli mniej szczescia. Reszta zalogi leciala do Berlina, ich samolot mial startowac pol godziny przed moim ale pilot sie gdzies zapodzial i wylecieli dopiero jak ja juz smacznie spalam w objeciach Jona (tzn. 8 godzin pozniej).

W domu czekalo mnie istne kongo zalatwiania miliona spraw. Zmiana adresu (chyba w 50 miejscach), urzadzanie domowego biura: Internet, linia telefoniczna, kupno drukarki itd. no i sam uniwersytet!!!

Moje nowe biuro domowe wyglada tak:

Prawda ze fajne? Dobrze czuje sie w tym pokoju a to jest najwazniejsze. Najbardziej jestesm zadowolona z drukarki. Po pierwsze drukuje takie zdjecia, ze nie musze juz nic wywolywac u fotografa. Po drugie, udalo mi sie ja podlaczyc bezprzewodowo oznacze to, ze mamy drukarke w domowej sieci i zarowno Jon jak i ja mozemy drukowac ze swoich komputerow :))))

Ufff! No dobra napisalam sie troche. O moich pierwszych dniach na uniwersytecie w nastepnym odcinku.