środa, 30 czerwca 2010

Slub Polsko-Angielski w Polsce - poradnik cz.2

Wrocilam z Polski. Mam nowy dowod, paszport i stos zdjec. Profesjonalne zdjecia reportazowe, zdjecia pozowane w studio i w plenerze. Zamawiam albumy, drukuje zdjecia, docinam aby zmiescily sie w kopertach z kartka z podziekowaniami. Wymyslilismy sobie, ze szczegolnie tym gosciom, ktorzy nie dojechali a ktorzy podjeli wysilek chocby wyslania kartki, zatelefonowania itd. wyslemy pare fotek skoro nie mogli byc z nami. Wracaja wspomnienia czas wiec na druga czesc poradnika :)

Jeszcze chwile o dniach przed weselem. Nie mielismy czasu zajmowac sie naszymi goscmi i w zasadzie dzieki informacjom jakie dostali od nas oraz dzieki tesciowej, ktora w okolicy byla juz dwa razy radzili sobie swietnie sami. Za to w piatek wieczorem skrzyknelismy wszystkich do knajpy, takiej gdzie starzy sobie zjedli kolacje a mlodsi bawili sie przy barze. To byla dobra okazja aby sie z niektorymi przywitac, pogadac chwile itd.

A teraz juz o samym weselu:

Stoly: Stol byl tradycjnie w ksztalcie podkowy, jedno ramie podkowy to byli Anglicy, drugie to Polacy, ramiona stolu byly prawie tej samej dlugosci bo mielismy tylko dwoje gosci wiecej po stronie Polskiej.

Jedzenie: Jedzenie smakowalo im BARDZO!!!!!!!! Zurku (to juz na poprawinach) i barszczu chcieli po trzy dokladki. Zmietli wszystko, jedli az mi sie uszy strzesly. Na stolach zostawilam cztery karty menu, aby wiedzieli co jedza. Niestety chyba ich nie przeczytali bo zaraz po tym jak zjedli rosol to zamiast poczekac na drugie danie od razu zabrali sie za zimna plyte ;) Trzeba bylo im powiedziec, ze to jeszcze nie koniec! Jedyne co im nie podeszlo to tatar oraz krokiety, nie do konca zrozumieli koncept kwasnej kapusty w krokiecie i smak ich nieco zaskoczyl.

Picie: Powiem tak, dobrze ze mielismy barmanow, ktorzy mieszali koktajle. Najchetniej pili mojito az panowie barmani totalnie wyzbyli sie wszystkich limonek. Od wodki raczej trzymali sie daleko, na stolach bylo tez wino i czesc pila wlasnie je. Tzn. sporo gosci pilo wodke ale bardziej dla sprobowania, z pewnoscia mieli przed nia wiekszy respekt niz Polscy goscie. Poza tym zaluje jednej rzeczy, na poprawinach mielismy piwo z kija ale na weselu nie i to byl blad. Moi rodzice bardzo nie chcieli piwa, bo to nieelegancko, bo to sie pozniej wszyscy potruja jak pomieszaja itd. ja mysle, ze gdyby na poczatku bylo piwo (chocby jedna skrzynka) to Anglicy byliby bardziej weseli :)

Muzyka: Moja mama koniecznie chciala orkiestre, ktora byla dobra ale nie spisala sie na weselu Angielskim. Mielismy tez DJa na prosbe Jona i powiem, ze DJ radzil sobie lepiej z Angielskimi tancerzami. Oryginalne wersje przebojow bardziej przypadly Angielskim gosciom do gustu i wiecej pojawialo sie ich na parkiecie gdy gral DJ niz orkiestra. Ale powiem szczerze, orkiestra grala glownie nie Angielskie przeboje (jak juz mowilam nie za bardzo sie sprawdzili). Poza tym, generalnie nasi wszyscy goscie jakos tak malo tanczyli.

Oczepiny: W zwiazku z bariera jezykowa nie mielismy dlugich oczepin. Ciekawostka, jak przyszlo do rzucania podwiazka i musznikiem to trzeba bylo wyjasnic Angielskim dziewczynom, ze single oznacza 'niezamezna' wiec te co byly z chlopakiem, badz narzeczonym tez maja sie ustawic do koleczka (bo nie bardzo chcialy). Mielismy tylko dwie zabawy. Jedna z nich byly typowe czynnosci domowe na karteczkach w balonach. Na zmiane Jon i ja przekluwalismy balony i czytalismy nowy podzial obowiazkow. Karteczki byly w dwoch jezykach. Bylo ok ale lepsza byla pierwsza zabawa w zgodnosc charakterow. Anglicy maja taki teleturniej 'All star Mr and Mrs'. Jon i ja siedzielismy na krzeslach plecami do siebie. Kazde trzymalo dwa buty, jeden swoj i jeden partnera. Pan i Pani z orkiestry czytali pytania (najpierw Pan po Polsku a potem Pani po Angielsku) np. Kto pierwszy powiedzial 'Kocham Cie' albo 'Kto rzadzi w sypialni' a my podnosilismy odpowiedni but (Jona albo moj, albo dwa). Ta zabawa byla super! Pytania mama dostala od kamerzysty (ktory spisal je z innego wesela ktore krecil) a tlumaczenie zrobila mamy nauczycielka Angielskiego tak zebym ja nie znala pytan. Tak wiec orkiestra organiczyla sie tylko do poprowadzenia zabawy a wszystko inne dostala na tacy. Zabawa byla przednia i zarowno Polacy jak i Anglicy bardzo dobrze sie bawili. Polecam!

Koncept poprawin bardzo sie Anglikom podobal, sporo z nich nawet tanczylo!!!

Jedna uwaga, niektorzy nie za bardzo wiedzieli co sie dzieje. Mimo ze dostali informacje o tym co sie bedzie dzialo, sporo osob zniknelo przed oczepinami (tzn. tymczasowo, na papieroska itd. podczas gdy nasi wiedza ze cos sie dzieje o polnocy). Byl tez moment gdy wlasnie mial wjechac tort a nieswiadoma niczego ciocia z wujkiem zaczeli sie z nami zegnac na srodku sali i wychodzic.
Generalnie jednak wszystko udalo sie bez najmniejszych problemow, dramatow i wszyscy (z bardzo malymi wyjatkami) bawili sie naprawde super!!! Mam nadzieje, ze teraz maja same mile wspomnienia.

Aha i jeszcze taki komentarz bardzo przyziemny. Zazwyczaj koszt duzego wesela sie zwraca w kopertach ale w naszym przypadku tak nie bylo. Anglicy nie maja takiego zwyczaju (bo zamiast prezentu zazwyczaj placa sami za drinki, hotel itd.) i choc i tak byli bardziej hojni niz sie spodziewalismy to daleko im bylo do strony Polskiej. Co oczywiscie nie jest specjalnie wazne ale tak sobie pomyslalam, ze o tym napisze.


P.S. O co chodzi z celnikami w Goleniowie? Za kazdym razem kiedy lece stamtad samolotem mam wrazenie, ze wygladam na terrorystke czy co? Po pierwsze ciagle nawoluja do 'pilnego i natychmiastowego przechodzenia do odprawy paszportowej' - no bo jak wszystkich odprawia to moga juz pojsc na kawe, nie wazne ze zamiast pic kawe z mama bede teraz godzine sterczec na bramce podczas gdy samolot z Londynu dopiero wystartowal.... Poza tym sa strasznie nadeci, w zasadzie to sie ich az boje! Naprawde! Jechala mama z dzidziusiem, sama. Najpierw przez bramke do wykrywania metali przeszla mama i ja obmacali a dzidzusia potrzymal celnik. Nastepnie mama przeszla z dzidziusiem i zaczeli obmacywac dzidziusia czy przypadkiem w pieluszce nie ma schowanej bomby.
Przede mna pan celnik kazal facetowi sciagnac japonki! i dac do przeswietlenia, a nuz cos by sie znalazlo. Mnie Pan kazal sciagnac adidaski i cieniutki sweterek, pod ktorym naprawde nie daloby sie nic ukryc. Powedzialam, ze jesli mam cos jeszcze sciagnac to juz Pan celnik bedzie musial zaplacic. :) Jaki z tego moral? Za kazdym razem i tak udaje mi sie przemycic metalowe druty do dziergania.

5 komentarzy:

  1. To samo jest w Gdansku, ja tez sie boje celnikow. Mozesz sobie wyobrazic co sie stalo jak przylecialam po leczeniu radioaktywnym i wlaczylam alarm na lotnisku, prawie mnie aresztowali!! Najgorsze sa dziewczyny celniczki, ostatnio jedna zrobila mi wyklad na temat kotletow mielonych i sernika w walizce :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też latam z Goleniowa i na szczęście (odpukac) zawsze trafiałam na miłych celników. Jeden mi nawet ekran pokazywał, jak prześwietlał moje rzeczy, bo zaczęłam się dopytywać po co np kazą buty ściągać itp:) Raz to chyba ok 15kg bagażu podręcznego miałam i nikt nie zauważyl:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Kochana,
    Dziekuje slicznie za kolejna czesc poradnika...Naprawde doceniam! Dzieki.
    Juz wyslalam do Ciebie maila z pytaniami:)
    Usciski. paaaa
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego kazdego irytuja celnicy? Ludzie, przeciez taka ich praca, to sa zasady miedzynarodowe, obowiazujace na calym swiecie. I nawet dzidziusiowi trzeba sprawdzic pieluche, bo to swietny sposob na przewozenie narkotykow. Dlaczego facetowi przeswietlali japonki - pewnie znali jakis przypadek. Pamietajmy, ze ludzie wymyslaja przerozne sposoby przemycania roznych rzeczy i to wlasnie taki celnik musi ich wyprzedzic. Jesli chodzi o mnie - nidgy nie irytuja mnie ludzie, ktorzy dbaja o moje bezpieczenstwo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm Anonimie, byc moze. Masz racje, to ich praca ale kazda prace mozna wykonywac z usmiechem na ustach. Ja nie mam nic przeciwko celnikowi, ktory przeczesuje moja torebke ale jak zaczyna komentowac moja metode antykoncepcji bo wlasnie dokopal sie do pigulek to mnie szlag trafia! Takich komentarzy przepisy narodowe pewnie nie obejmuja.

    OdpowiedzUsuń