poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Hustawka emocjonalna

No tak, czego powinna sie obawiac Panna Mloda tydzien przed slubem...? Wulkanu.
Jak odwolali loty w Swieta to mowilam sama do siebie, oby tylko tak sie nie stalo przed slubem a potem skarcilam sama siebie 'Glupia, przeciez w kwietniu nie ma sniegu'. No nie ma. I co z tego?
Jest wulkaniczny pyl.

Moj lot w srode zostal odwolany i pozostala mi opcja autokarowa. Raz w zyciu jechalam autokarem do Wloch i raz do Anglii w 2002 roku, kiedy tanie linie jeszcze sie rodzily. Wtedy to byly czasy, gdy jeszcze potrafili nie wpuscic przeroznych delikwentow do UK i autokar zostawial ich na granicy.
W srode bede wiec jechac z Victorii do Szczecina, raptem 20 godzin. Musze jeszcze wykombinowac jak sie dostac do Londynu w miare sprawinie z suknia slubna na ramieniu.

Ale to nie wszystko. W swietle tego co sie dzieje w Europie zaczynam watpic, ze jacykolwiek goscie dojada z Anglii na sam slub i wesele. Oczywiscie Jon z rodzina jakos dojada ale co do reszty, jesli odwolaja lot to dupa zbita. Bardzo mozliwe wiec, ze w sali, ktora moze pomiescic nawet 230 osob, z naszych 90 gosci zrobi sie polowa.

Ale to nie wszystko. Jon i ja mamy sesje slubna w studiu fotograficznym 4 maja (wtorek), w srode 5 maja mamy wracac do Anglii (z Ryanairem) a w czwartek rano wylatujemy (ale kto to wie) z Gatwick na nasza podroz poslubna. Jak sie Ryanair sypnie to lezymy i kwiczymy bo zadnym innym srodkiem transportu nie dojedziemy na czas. Opcja, zabukowac autokar ale wtedy nie zdazymy zrobic zdjec slubnych bo musimy wyjechac odpowiednio wczesniej. A do tego jest dlugi majowy weekend wiec zaloze sie, ze do autokaru bedzie sporo chetnych.

Ale to nie wszystko bo przeciez moze wybuchnac jeszcze ten drugi wulkan na Islandii...

Wyglada na to, ze do samego slubu bede sie zastanawiac czy goscie dojada a zaraz potem czy wyjada (i czy ja wyjade). Tak czy siak zapowiada sie niezla jazda. Gdzie sa moje proszki uspokajajace????

sobota, 17 kwietnia 2010

Spaaac

Rano pojechalismy do Londynu, moim samochodem. Przed poludniem pojechalismy na przymiarke slubnych garniturow Jona (Pan Mlody), Marka (Brat; swiadek) i Billa (ojciec). Ah jak chlopaki pieknie wygladali. Okazalo sie, ze nasze wysilki na silowni i dieta przyniosly niezly efekt i musza zamowic dla Jona mniejsza marynarke i wezsze spodnie :))))))

Potem Jon zaczal swoj wieczor kawalerski a ja udalam sie na spotkanie slubno-organizacyjne z przyszlymi tesciami do domu ich przyjaciol. Nie za bardzo chcialam ale cale spotkanie bylo super, srednia wieku dwa razy tyle co ja i ja, jedna. I swietnie sie bawilam. I to bez wina bo musialam wrocic jakos do domu. Niesamowite. Para, ktora nas przyjela miala piekny dom. Cztery sypialnie, a na dole jadalnia, salon, gabinet i pokoj telewizyjny. Wow! I dom tak pieknie zrobiony.

Zamartwiam sie cala sytuacja z wulkanem. Na szczescie, udalo mi sie znalezc inna opcje w razie 'W'. Otoz samolot mam w srode o 7:35 rano, jesli nie odleci to mam bilet na autokar, tak tak, AUTOKAR do Polski o 13:00. Bedzie mnie to kosztowalo duzo bolu ale w najgorszym razie bede w Polsce w czwartek rano. Jesli bede musiala jechac autokarem to potraktuje to jako socjologiczna obserwacje uczestniczaca.
Zeby tylko goscie i Pan Mlody dojechali szczesliwie.

Teraz siedze w domu sama, Jon wraca jutro pociagiem w stanie, hmmm zobacze ;) Popilam wlasnie hydroksyzyne winem wiec zaraz powinnam ladnie usnac.

Dobranoc!
x

piątek, 9 kwietnia 2010

...

Wczoraj jechalam do domu z uczelni i po raz pierwszy nie wlaczylam nawigacji w aucie. Poczulam sie wolna. Tak jakby nawigacja trzymala mnie w sztywnych drogowych szynach a teraz moglam zjechac na bok, zmienic trase i zrobic cos zupelnie innego i nie wiedzialabym 'ile kilometrow mi zostalo' i 'kiedy mam skrecic w lewo'. Blogoslawienstwo jechania przed siebie. :)