piątek, 9 kwietnia 2010

...

Wczoraj jechalam do domu z uczelni i po raz pierwszy nie wlaczylam nawigacji w aucie. Poczulam sie wolna. Tak jakby nawigacja trzymala mnie w sztywnych drogowych szynach a teraz moglam zjechac na bok, zmienic trase i zrobic cos zupelnie innego i nie wiedzialabym 'ile kilometrow mi zostalo' i 'kiedy mam skrecic w lewo'. Blogoslawienstwo jechania przed siebie. :)

2 komentarze:

  1. Kiedy czytałam Twoj post, na myśl mi przyszła stara piosenka, którą kiedyś śpiewała Maria Koterbska :-))

    "Mmm, tak w Polskę iść,
    Tak, jak ruszali rodacy na zew.
    O, ho, tak w Polskę iść
    Głosząc wino, kobiety i śpiew.
    O, chociażby dziś
    Ruszyć jeszcze za dnia póki czas."

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamietam jak pierwszy raz jechalismy z GPSem wlaczonym i zjechalismy zatankowac benzyne. Pani w pudeleczku powtarzala "recalculating, recalculating recalculating" z coraz wieksza desperacja w glosie, w koncu milosiernie wyjelismy kluczyk :D

    I pamietam jak w jednej ksiazce ktos powiedzial, ze nie nalezy kupowac przewodnikow po Wenecji bo trzeba sie tam wlasnie zgubic.
    Ja tam potrafie zabladzic na prostej drodze, wiec te pudeleczka z paniami sa calkiem fajne:)

    OdpowiedzUsuń