wtorek, 14 kwietnia 2009

Ciezki byl ten weekend (i bez kurczakow)

Agato, Aniu i Magdo wielkie dzieki za komentarze do mojego poprzedniego wpisu. Macie racje jestem na rozstaju drog i ciesze sie, ze tak naprawde podzielacie moje zdanie, znaczy sie doktorat robic. Pomyslalam tez sobie, ze moglam kogos urazic ze 13k to wystarcza na waciki. Przepraszam. Nie mialam nic zlego na mysli i nie uwazam, ze osoby ktore tyle wlasnie zarabiaja zyja jak biedaki itd. Byly czasy kiedy marzylam o takiej pensji. Chodzi o to, ze czlowiek to takie durne zwierze, ktore sie szybko przyzwyczaja do dobrego i kazdy spadek pensji jest bolesnie odczuwany. Letwiej jest zarabiac 13k a potem 25k a potem jeszcze wiecej ale trudniej jest w druga strone. Oczywiscie oferta z Southampton jest bardzo korzystna bo na dokladke napewno bede tam uczyc a to dodatkowe pieniadze a poza tym, jak powiedziala Magda zawsze mozna dorobic a czego jak czego ja zadnej pracy sie nie boje :) Przeprowadzilam z Jonem powazna rozmowe i podjelismy decyzje, ze jesli wywiad pojdzie pomyslnie i ja bede czula ze to jest to, to zaczne w pazdzierniku doktorat. Temat powisi na kolku do 5 maja kiedy to jade do Southampton. Dam Wam znac.

Weekend byl za to bardzo ciezki. Z braku funduszy, ktore ostatnio zasilily przemysl turystyczny Hiszpanii zostalismy w domu a co za tym idzie posrodku wielkiej akcji pakowania 80% mieszkania przez Ali i Glenna. Mimo, iz w akcji nie uczestniczylismy caly ten ruch i rozgardiasz nie pomagal w procesie relaksacji. Ale to jeszcze nic. Przynajmniej efektem ubocznym tej akcji byla nasza wyprawa wczoraj do Ikei i Argosu w calu nabycia: czajnika, odkurzacza, kartonowych ozdobnych pudelek, szklanek, deski do prasowania, lampek do salonu, patelni i innych drobiazgow, ktore wywedruja z mieszkania razem z Ali w nastepny poniedzialek.
Co najbardziej zszargalo mi nerwy byly dyskusje na temat sprzedazy mieszkania. Jon podpisal raczej malo korzystna umowe zakupu co przy dzisiejszej sytuacji na rynku oznacza, ze jesli nie bedzie musial doplacic do tej sprzedazy (koszty agencji) to bedzie git. Mama Jona nie chce sie z tym pogodzic i chce nam pomoc finansowo aby Ali wykupic, nastepnie zmienic warunki kredytu na takie, ktore umozliwa nam wynajecie tego mieszkania i przeczekanie paru lat az rynek sie nieco polepszy. W sytuacji gdy oboje raczej zegnamy sie z Yorkiem i gdy ja jeszcze wezme na siebie doktorat nie ma mozliowsci abysmy wynajmowali cos razem na Poludniu i jeszcze trzymali taka potezna inwestycje w Yorku. Mama nie moze tego zrozumiec no i dyskusja wybucha na nowo.
Generalnie Ali zainwestowala 14k w to mieszkanie w postaci depozytu. Mieszkanie przy odrobinie szczescia sprzeda sie za jakims zyskiem ok 20k. W tej sytuacji ona mowi, ze ona zabiera 14k ktore bylo jej a reszta do podzialu na pol. Ale wg. kontraktu ona powinna otrzymac albo 14k albo 56% zysku w zaleznosci co jest wyzsze. Trzeba wiec doczytac kontrakt i zobaczyc co sie komus nalezy. No i oczywiscie mnie to w zasadzie zupelnie nie dotyczy ale jakos cala trojka (Ali, Mama Jona i Jon) wybrali mnie sobie na posrednika w negocjacjach. Mam tego serdecznie dosc ale jakos sama nie potrafie sie 'nie wtracac' wiec mam za swoje. Ehhh.
Najwazniejsze jest to, ze 20 kwietnia firma przeprowadzkowa zabiera wszystko i moge zabrac sie za aranzowanie mieszkania na swoja modle (podobno oni zostawiaja tylko materac w sypialni). No ale z nimi jeszcze nie koniec. Ali oficjalnie zaczyna nowa prace 1 maja a Glenn jakos tak zaraz po niej (wiec pewnie zostanie ze mna przez nastepny tydzien) bo jego dzial potrzebuje ciut wiecej czasu aby sie przeniesc. Potem podobno Ali firma zaplaci za podroz do Yorku raz na tydzien przez trzy miesiace wiec ona pewnie bedzie wpadac sluzbowo co jakis czas. Ale tak czy siak ja zostane pania na wlosciach do czasu az mieszkanie sie sprzeda. Beda je wystawiac na sprzedaz juz jakos niedlugo wiec pewnie bede robila za kustosza (pokazywanie mieszkania potencjalnym kupcom) no ale mam nadzieje, ze u mnie sie tez juz niedlugo zmieni i opuszcze to mieszkanie.

No wlasnie doktorat nie jest jedyna opcja. Znalazlam ciekawa oferte pracy i mam zamiar wyslac aplikacje w tym tygodniu. Jestem dosc pewna siebie, ze na wywiad to powinni mnie zaprosic. No ale to sie okaze juz niedlugo i tez dam Wam znac. Praca jest ciekawa i za sporo wieksza kase. Mam tylko nadzieje, ze nie beda miala dylematu. Uffff

Tak wiec swieta minely nam zupelnie nieswiatecznie. Nie spalaszowalam nawet calego czekoladowego jajka a glownie robilam na drutach, obejrzelismy drugi sezon Dextera na DVD i trzecia czesc Transportera. Co do innych nowosci to moj dobry przyjaciel Chris, z ktorym popelnilismy licencjat z Socjologii nawiedzi nas w Yorku ze swoja dziewczyna w przyszly weekend i bardzo bardzo sie z tego powodu ciesze.

3 komentarze:

  1. kazda taka decyzja nie jest latwa do podjecia...
    ja sama nie wroce do swojej firmy i tez nie chcialabym zarabiac mniej niz dotychczas i tak caly czas drze na mysl,ze teraz bedzie mniej bo na macierzynskim nie placa calosci pensji a ja malej nie oddam do zlobka po miesiacu...
    bede szukac innej pracy i chcialabym znalezc cos bardziej pasjonujacego... po tym jak sie dowiedzialam,jak izba architektow zalatwila kolegow,ktorzy chcieliby podjac prace jako pelnoprawny architekt a nie jako asystent tu w uk to mi sie noz w kieszeni otwiera i mysle,nad robieniem czegos mniej budowlanego a bardziej artstycznego.... tylko jak sie wybic w tym kraju... tego jeszcze nie wiem pozdrawiam!Q

    OdpowiedzUsuń
  2. Qoopko... jaka decyzja. To Twoja decyzja o malej qoopce to jest dopiero decyzja. Zagladam na Twojego bloga i sama sie juz nie moge doczekac. Mam nadzieje, ze dasz rade czasem cos napisac jak juz malenstwo sie pojawi na swiecie.
    To bedzie najbardziej pasjonujace na swiecie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pimposhko mialas wyjatkowo ciezkie swieta, co do bycia posrednikiem to rozumiem.
    Ja tak posrednicze miedzy moim mezem, a moja tesciowa, w kwestii mieszkania babci, a raczej wykupu tego mieszkania i tego ze nam na odleglosc ciezko cos zalatwic a tesciowa nie dopuszcza do siebie mysli ze cos babci moze sie stac i wychodzi na to ze ja ta bezwgledna i wredna.

    Trzymam kciuki za podjecie dobrej decyzji.
    Mnie powoli dobija bezrobocie, nieznosze kryzysu, tego ze raz mam za wysokie kwalifikacje, a nastepnym razem za malo doswiadczenia. Ogolnie bezrobocie jest do bani, jedyny pozytyw to to ze mam czasna czytanie, nauke do sesji, wyszywanie serwetek itd.

    OdpowiedzUsuń